Ostatni tydzień na Furecie to już bieganie na zmęczeniu i zmęczeniu panującym tu wiatrem.
Mimo to zrobiłam dwa treningi szybkościowe, chociaż przy tak mocnym wietrze i pagórkowatym terenie, to były raczej crossy. Odpoczywałam też od wulkanów i biegałam więcej wzdłuż wybrzeża.
pon: 16,5 wybieganie + 6,5 roztruchtanie wieczorem
wt: 7,5 regeneracja
śr: 21, w tym 11 BC2
czw: 18 wybieganie po wulkanach + 8 roztruchtanie wieczorem
pt: 10,5 wzdłuż wybrzeża i po plaży regeneracja
sob: 14 wybieganie po wulkanach
niedz: 17,5, w tym 10 BC2
Razem: 119,5 km, +1050, 11:45. W sumie w 20 dni nabiegałam 400 km, zrobiłam 6 mocnych treningów i zjadłam dobre 80 kg pysznych, świeżych owoców :) O dziwo nic mnie nie boli i nie czuję wielkiego zmęczenia.
W tym tygodniu jestem już w Tatrach, przywitały mnie piękna słoneczna pogoda i świeżo napadany śnieg. Jednak lepiej mi się tu biega niż na Fuercie, nie potrafię tego wytłumaczyć, może to kwestia bardziej urozmaiconego krajobrazu i terenu. Plan na najbliższe tygodnie to siła biegowa i oczywiście zejście z kilometrażu na rzecz większego przewyższenia.
A tak było jeszcze w zeszłym tygodniu :)
Trening wzdłuż wybrzeża o świcie |
wulkan Calderon Hondo |
Kozy pasące się na wulkanie Bayuyo. Nie mam pojęcia, czym one się tu żywią :) |
Moje codziennie posiłki składały się głównie z owoców: pyszna dojrzała papaya, mango, granaty, pomarańcze, banany, melon, kiwi. Te owoce smakują inaczej niż w Polsce :)
Pożegnanie Fuerte - plaża w Corralejo |