Cała ekipa, zanim podzieliliśmy się na grupy (mniej i bardziej zaawansowaną).
Ruszyliśmy z Karpacza pod Śnieżkę, a potem biegaliśmy głównie po czeskiej stronie Karkonoszy.
Było słonecznie, ale nie bardzo upalnie :)
Choć asfalt kleił się do butów, a podeszwy w moich minimusach przestały być minimalistyczne :)
Było trochę stromych podbiegów...
Ci panowie ostro napinali, a potem musieli czekać na maruderów i uważać, żeby nie przykleić się do drogi :)
Było napinanie pod górę, to trzeba było się trochę porozciągać.
Mieliśmy też techniczne zbiegi.
fot. Łukasz Sadalski |
Oczywiście nie obyło się bez regeneracji... Mój zestaw regeneracyjny w czeskim schronisku kosztował 22 zł (pół litra wody, cola i cool) nie wiem, jaki był przelicznik z koron czeskich i ile co kosztowało, ale dał kopa :)
Ta niewinna dróżka, to koniec krętego i stromego podejścia ok 4 km, na tym etapie (końcowym) już nikt nie chciał biec pod górę :)
fot. Łukasz Sadalski |
A to nasza dzielna ekipa na Śnieżnych Kotłach.
Wieczorem było rozciąganie w basenie, sauna i jacuzzi, pizza na uzupełnienie energii, a jutro dzień pełen różnych treningów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz