Mimo bolesnej kontuzji zdecydowałam się pobiec w kolejnym cyklu Grand Prix Warszawy w Lasku Kabackim.
We wrześniu miałam jeszcze w miarę dobrą formę po obozie biegowym w Szklarskiej Porębie i podczas biegu czułam, że mam bardzo duży zapas sił i wytrzymałości. Jednak z powodu kontuzji prawa noga prawie w ogóle nie miała wybicia, czułam, jakbym biegła tylko na lewej... Było to bardzo przykre uczucie, bo miałam świadomość dużo większych możliwości... jednak organizmu nie da się oszukać...
A o to parę fotek. Finisz (czas 41:59)
Przed startem z trenerem Jackiem Gardenerem
Dobór kolorów pod hasłem: im więcej się gryzie tym lepiej ;)
Nie załapałam się na pudło, ale wylosowałam nagrodę rzeczową :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz