SPA okazało się być tylko w założeniu, choć udało nam się spędzić trzy godziny w Termach Bania w Białce Tatrzańskiej (gorąco polecam!)
W piątek w piękną słoneczną pogodę wybrałyśmy się na spacer do Morskiego Oka.
czerwony szlak do Morskiego Oka |
czerwony szlak do Morskiego Oka |
Nad Morskim Okiem było pięknie, choć słońce już zaszło za chmury.
Po powrocie z Morskiego Oka miałam do zrobienia jeszcze trening biegowy, więc pobiegłam z parkingu pod Tatrzańskim Parkiem Narodowym do Bukowiny, 7 km pod górę krętą drogą i 5 km w dół. Było już ciemno, padał deszcz i wiał wiatr, ale biegło się cudownie :)
Wieczorkiem miałyśmy cudowny relaks w wodach termalnych - Termie Bania i seans w saunie. Taki relaks przydałby się zdecydowanie częściej po ciężkim treningu :)
Następnego dnia w sobotę przywitała nas również piękna słoneczna pogoda, co potwierdza widok z naszego balkonu hotelowego :)
Plan na ten dzień był taki, że ja biegnę do Morskiego Oka, potem w dół i zielonym szlakiem do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, a Mauko zasuwa pieszo do Doliny Pięciu Stawów. Miałyśmy się spotkać na górze ok 14, tak żeby wrócić jeszcze przed zmrokiem.
2 km przed schroniskiem nad Morskim Okiem |
Gdy ma się przed sobą takie widoki to nogi same niosą :)
A Morskie Oko wyglądało tak cudownie :)
Planu nie udało się zrealizować w 100 procentach, ja zabawiłam dłużej nad Morskim Okiem, a potem po kamieniach do Pięciu Stawów biegło się dużo ciężej niż zimą po śniegu, a Mauko też zeszło dłużej niż planowała i spotkałyśmy się w schronisku ok 15.
Dodatkowo w schronisku spotkałyśmy mojego brata z Kasią, którzy też przyjechali biegać po Tatrach (świat jest mały! :)
z Błażejem i Kasią przed schroniskiem w Dolinie Pięciu Stawów
Efekt był taki, że wracałyśmy szlakiem po ciemku, bez czołówek, a uratowali nas ludzie z latarkami :)
Podejście do schroniska czarnym szlakiem wyglądało mniej więcej tak:
Zejścia nie ryzykowałam już czarnym szlakiem (zimą zjeżdżaliśmy tam na tyłkach po śniegu, teraz to byłoby niemożliwe ;) pobiegłam na około niebieskim szlakiem nad Wodospadem Siklawa. Warto było :)
Zgodnie z planem treningowym udało się przebiec 30 km, a "plan SPA" przewidywał wieczorkiem knajpę i spacer po Krupówkach :)
Bardzo lubię takie weekendy w SPA ;) i bardzo będzie mi brakowało takiego widoku z balkonu...
No i jak tu nie kochać Naszego Młodego Pokolenia! ...mądre,piękne,aktywne,sięga po mądre lektury a do tego dostrzega również piękno polskiego krajobrazu!
OdpowiedzUsuńNo tak, kochać, kochać i jeszcze raz kochać :))
OdpowiedzUsuńhurra
OdpowiedzUsuńIronie losu - śledzę blog Kasi ;)
OdpowiedzUsuń