niedziela, 14 września 2014

Pierwsza setka - przygotowania. Cz. 1


Skąd pomysł na 100 km?

Tego startu nie powinno być. Czułam, że 100 km i +4.500 m przewyższenia to po 3,5 roku biegania za wcześnie. I fizycznie i psychicznie. Wiedziałam, racjonalnie rozumując, że mogłabym w tym roku pobiec 70-80 km, ale nie 100. I tak się okazało podczas biegu. 20 dodatkowych km, wydaje Ci się, że to tak niewiele? Na biegu ultra to wieczność, podczas której wszystko może się zdarzyć.

Dlaczego jednak zdecydowałam się pobiec? Jako mój pierwszy, w pełni zaplanowany debiut w ultra wymyśliłam sobie Bieg Ultra Granią Tatr w 2015 roku. Jakoś tak spontanicznie, nie znając nawet za bardzo trasy i jej trudności (biegałam wtedy w Tatrach tylko zimną, głównie po dolinkach). Ale niestety zaostrzono warunki startu i okazało się, że trzeba mieć 3 pkt w maksimum dwóch biegach, czyli jeden start punktowany na 2. Przeanalizowałam wszystkie biegi z listy i za 2 pkt były tylko same setki... No cóż...

Termin wrześniowy Biegu 7 Dolin najbardziej mi odpowiadał. Dodatkowo wygrałam pakiet na Festiwal Biegowy za 2 miejsce w Biegu Pamięci na 10 km w Warszawie, zatem wybór był prosty, padło na Krynicę. Od początku jednak czułam, że to nie będzie mój wymarzony debiut w ultra, tylko jako takie przebiegnięcie.


Finisz Biegu Pamięci na 10 km. Dostaję pakiet na Festiwal Biegowy


Po biegu nadal uważam, że było za wcześnie na ten start. Myślę, że aby dobrze pobiec setkę nie wystarczy przebiec kilku czy nawet kilkunastu maratonów górskich (chyba, że jest się Salazarem, zawodowcem, a nie amatorem, który biega od 3 lat, albo ma się przeszłość sportową i wytrzymałość z innych dyscyplin np. rajdów przygodowych czy skiturów). Typowy amator, którego jestem przykładem, który po trzydziestce wstał zza biurka i zaczął się ruszać, nie powinien po przebiegnięciu maratonu od razu rzucać się na 100 km w górach. Powoli, najpierw maratony górskie, potem 50-60 km, potem 70-80, tak, aby organizm stopniowo przyzwyczajać i uczyć długotrwałego wysiłku, a także stopniowo modyfikować trening i zwiększać objętość. Ja wystartowałam w setce niewiele zmieniając mój dotychczasowy trening, a brak doświadczenia na dystansach 70-80 km dał się we znaki, i to bardzo…


Jak trenowałam?

Trening z myślą o przebiegnięciu 100 km zaczęłam już na początku 2014 roku, kiedy powoli przyzwyczajałam się do myśli, że tę setkę jednak pobiegnę, chociaż do końca nie byłam tego pewna. Moja pewność bardzo zmalała a nawet spadła do zera, gdy 1 marca na biegu Transgrancanaria 44 km rozcięłam kolano. Wymusiło to miesiąc przerwy w bieganiu a potem bardzo powolny powrót do treningów z bólem kolana. Tak naprawdę biegałam dużo w styczniu i lutym (w Gorcach i Tatrach) a potem stopniowo od kwietnia - pierwsze długie bieganie w Beskidzie Sądeckim i Górach Świętokrzyskich. Do lipca moje najdłuższe wybiegania w górach to 37 km. Poza tym robiłam biegi ciągłe i crossy w drugim zakresie. W maju trochę pauzowałam, przeciążyłam prawe kolano, oszczędzając lewe (te rozcięte). A od czerwca znowu zaczęłam mocniejszy trening.

Do treningu zaliczam też starty w górach – od końca maja do końca sierpnia przebiegłam treningowo 4 górskie półmaratony (Półmaraton Mustanga, Perły Małopolski: Szczawnica, Rabka Zdrój i Zawoja), Bieg Sokoła w Tatrach i dwa maratony (Maraton Gór Stołowych i Złoty Maraton w randze Mistrzostw Polski), na których testowałam sprzęt i odżywianie. 

Myślę, że starty w górach na krótszych dystansach niż docelowy, oczywiście z zachowaniem umiaru i odpowiedniej proporcji treningi/starty, bardzo dobrze przygotowują do większego wyzwania, zwłaszcza, jeśli można biego różnych porach dnia i w różną pogodę. Ja startowałam i w upał i w chłodne deszczowe dni po zabłoconych górskich szlakach, a wszystkie te warunki wystąpiły podczas Biegu 7 Dolin. 


Finisz Złotego Maratonu. Fot. Błażej Łyjak. Start o godz. 11 w upał


MP w maratonie górskim. Złoty Maraton. Fot. Błażej Łyjak


Maraton Gór Stołowych, 50 km, +2200 m. Mój najdłuższy bieg przed setką


Bieg Sokoła, 16 km, +1100 m. Start odbył się zaraz po mocnej ulewie o godz. 15


Poza zwykłym treningiem jak do maratonu (głównie biegi ciągłe w 2 zakresie, do czego zaliczam też półmaratony biegane w 2 zakresie), robiłam długie wybiegania w górach, w styczniu i lutym do 2-3 godzin, potem po 4 godziny, a w lipcu i sierpniu już w Tatrach po 6-8 godzin i ze sporym przewyższeniem +2.500-3.300 m. Dwa tygodnie przed startem pobiegłam treningowo półmaraton w Zawoji, a tydzień przed startem wybieganie w Tatrach 3 godz. +1.300 m. Przez ostatnie dwa miesiące przed startem biegałam ponad 100 km i +5.000 m tygodniowo, wszystko w górach, nie licząc paru treningów na stadionie. 


Trening w Tatrach. Ucieczka przed burzą


Bieg ciągły w 2 zakresie. COS Zakopane. Fot. Łukasz Zdanowski


Czułam się dobrze przygotowana, tzn. wiedziałam, że na 8 godzin biegnięcia non stop po górach jestem gotowa (tyle miała moja najdłuższa wycieczka w Tatrach +3.300 m, po której czułam się bardzo dobrze i mogłam jeszcze swobodnie biec bez bólu). Intuicyjnie przeczuwałam, że po 8 godzinach na trasie czeka mnie wielka niewiadoma...


Półmaraton w Babiogórskim Parku Narodowym. 
Szybkie bieganie w deszczu i po błocie okazało się dobrym treningiem


W następnej części będzie m.in. o tym, jak ważny jest trening głowy i jak to się robi oraz co daje dobra  znajomość 100 km trasy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz