poniedziałek, 26 grudnia 2011

świąteczne bieganko

Mimo Świąt udało mi się zrealizować ambitny trening, w sobotę 16 km, w niedzielę 12 km w narastającym tempie a w poniedziałek przebieżka 6 km. Biegałam głównie po lesie w rodzinnych stronach, z olbrzymim psem Rexem, który a to ciągnął, a to się zatrzymywał, potem znowu gonił... zająca lub inne zwierze i tak w kółko :) Szara, matka Rexa biegła z przodu bez smyczy i nadawała tempo wycieczkom. Biegała ze mną też Kasia ze swoim psem Bagirą (Akitu Ina), który okazał się być całkiem biegowym psem (wbrew swojej naturze :)).

trening z psami
Reks, z którym czasami biegam

niedziela, 18 grudnia 2011

Falenica - zimowe biegi górskie - 17 grudnia 2011

Wczoraj pokonałam po raz pierwszy słynne 10 km na wydmach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w Falenicy. Szkoda, że nie ma śniegu, bo trzeba było brnąć przez piach i potykać się o korzenie. Było trochę górek (w końcu to biegi górskie :)), przewyższenia w sumie 255 m. Na wąskich ścieżkach ciężko było wyprzedzać. Podbiegi były tak strome, że ledwo biegłam a z górki leciałam jak szalona :)



Byłam trochę przeziębiona, więc nie dałam z siebie wszystkiego. Tak zresztą stwierdzili koledzy z klubu widząc mnie uśmiechniętą na ostatnim podbiegu :) Udało się jednak dobiec do mety z całkiem niezłym czasem 46:52. Jak na pierwszy start w tych zawodach jestem bardzo zadowolona :) Mam nadzieję, że w kolejnym etapie będę brnąć przez śnieg a nie piach :)

 


środa, 14 grudnia 2011

schody na Bartyckiej

schody Bartycka - lipiec 2011
W sobotę Falenica, więc dzisiaj MUSIAŁ być wycisk... 

Na trening przyszło tylko 7 osób. Nie wiadomo, czy to wina okropnej pogody (nie dość, że zimno, to jeszcze wiało), czy też manifestacji PiS, która zablokowała centrum Warszawy. W każdym razie czuliśmy się trochę uczestnikami tej manifestacji, bo do Agrykoli dochodziły okrzyki "Solidarność" i "Tu jest Polska", a nad naszymi głowami krążył helikopter...

Ale wracając do treningu, były schody, i to nie byle jakie, bo 200-stu metrowe w pobliżu ul. Bartyckiej. Ja tych schodów musiałam zrobić 12, oczywiście w tempie jak najszybszym, inni zasłużeni koledzy klubowi 15 razy. Niektórzy muszą mieć ciężej, żeby inni mieli lżej :)

Po tych męczących podbiegach mieliśmy jeszcze tylko 10 setek, takich na luzie, żeby się "odmulić", jak to stwierdził nasz trener :)

Muszę przyznać, że czuję się bardzo "odmulona" po tym treningu :) Ale najważniejsze, wierzę, że w Falenicy moc będzie ze mną :)