W
Biegu Ursynowa
chciałam złamać 20 minut, co oznaczało życiówkę na 5 km. Okazało się to
łatwiejsze niż sądziłam :) Z powodu kontuzji miałam tylko jeden trening
w tygodniu przed biegiem w
czwartek (zaledwie 5 x 400), ale dzięki temu odpoczęłam i noga prawie
nie bolała.
Tydzień przed startem pobiegłam 5 km w
sztafecie Accreo Ekiden na Kępie Potockiej, żeby nauczyć się trzymania równego tempa na "piątkę". (Od
pół roku biegam bez specjalistycznego zegarka, jedynie ze stoperem i
sprawdzam czas po każdym kilometrze). Na Kępie Potockiej zdecydowanie za
szybko zaczęłam i pod koniec umierałam, zamiast finiszować. Wiedziałam,
że na Ursynowie muszę pierwszy kilometr mocno przystopować, tak aby
siły zachować na finisz.
Na szczęście w Biegu Ursynowa to było łatwe, w tłumie
zawodników (ponad 1200), nie sposób było biec za szybko na pierwszym
kilometrze. To było raczej mijanie wolniejszych biegaczy i ciągłe
stopowanie tak, żeby na kogoś nie wpaść. Nawet gdybym chciała, nie
mogłam wyrwać do przodu w tempie 3:30 (jak to było na Kępie).
Dodatkowo tłum pomagał, ponieważ wiał silny wiatr, więc lepiej było
trzymać się kupy, niż wyrywać gdzieś samotnie do przodu. Ta taktyka
okazała się skuteczna, zachowałam siły i zaczęłam finiszować na ostatnim
kilometrze. Mając na zegarku na 4 km - 15:57, wbiegłam na metę z czasem
19:45 :) (czas brutto 19:59).
Na dekoracji można było obejrzeć naszych olimpijczyków jadących do
Londynu - czołowych polskich maratończyków Karolinę Jarzyńską (była
drugą kobietą z czasem 15:52) i Henryka Szosta, który dobiegł jako
pierwszy z czasem 13:59. Brawo!
Wielkie gratulacje dla Marcina
Matysiaka z mojego klubu, który uzyskał świetny czas 16:31 i otrzymał
nagrodę za 19 miejsce - koszulkę na Euro 2012 i misia.
A skąd ta nagroda
za 19 miejsce (oraz 16 od końca dla kobiety)? 1916
to rok założenia KP Legia Warszawa. Jak się okazuje, na zawodach
lekkoatletycznych można dowiedzieć się czegoś nie tylko o bieganiu ;)