wtorek, 26 czerwca 2012

Świder i Mienia - 80 km

W ramach roztrenowania (dwa tygodnie prawie bez biegania) postanowiłam powrócić do dawnej pasji - rowerowania.

Drugiego dnia roztrenowania - w niedzielę 24 czerwca - wybrałam się ze znajomymi Mauko, Asią, Źółkiem i Marcinem na lajtową wycieczkę do Mazowieckiego Parku Krajobrazowego wzdłuż Świdra i Mieni.

Lajtową, bo:
- ruszyliśmy o godz. 12
- przesiedzieliśmy 2 godz. w knajpie :)
- nikt się specjalnie nie spinał
- ciągle gubiliśmy szlak, co oznaczało ciągłe przystanki
- było tak pięknie, że co chwilę trzeba było się zatrzymywać na foty :)

Niemniej jednak po powrocie do domu na liczniku miałam 80 km :)









 kręta ścieżka nad samym Świdrem 




 Najstarszy dąb na Mazowszu – ponad 400 letni – tzw. Bartek Mazowiecki



W knajpie w Wiązownej na obiad czekaliśmy ponad godzinę... :)




niedziela, 17 czerwca 2012

niedzielne bieganko w Powsinie i ognisko

Dzisiejsze niedzielne bieganko odbywało się w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody i miłym towarzystwie w Powsinie. Dołączyłam do kolegów Janka i Radka, którzy mieli już na liczniku ponad 20 km i biegali od 9 rano. Do treningu przyłączyła się też Mauko - tradycyjnie na rowerze :) Towarzyszył nam również na rowerze Janek - junior, czyli 10-letni Bartuś :)

Zrobiłam z chłopakami jedno okrążenie, w sumie ponad 11 km w narastającym tempie. Janek i Radek przebiegli ponad 30 km. Szacun, dla mnie taki trening z mocnym akcentem na koniec, w upale, to byłaby mordęga.

Tutaj znajduje się przebiegnięta traska.


Po bieganiu było ognisko, które rozpaliłyśmy z Mauko pożyczając ogień od sąsiadów (Janek w tym czasie spał pod drzewem i śnił o pysznych kiełbaskach ;)
Była i kiełbaska i kaszanka upieczona na cegle, a spożywana w bobkowym liściu :)

Następnym razem planuję przyjazd do Powsina rowerem (ok. 20 km), a potem trening biegowy i znowu rower :)

Janek leży, Radek siedzi, ja się rozciągam, Bartek wisi na drzewie a Mauko strzela fotki, czyli wszystko w normie :)

fot. Mauko Wolska

 Zdjęcia idealnie oddają zaangażowanie poszczególnych osób w przygotowanie ogniska i kiełbasek :)

Transport kaszanek na liść bobkowy :)


Kaszanka w liściu bobkowym, obok - nogi śpiącego Janka :)




GP Warszawy - Siekierki (tradycyjnie w upale)

Mimo upału biegło się całkiem nieźle. Trochę nie czułam siły, przez kontuzję i praktycznie brak treningów siłowych ostatnio.

Na 5 km miałam kryzys, najpierw uciekł mi Krzysiek, z którym biegłam prawie od początku. Potem Luca, który mnie dogonił i przez chwilę biegliśmy razem, zaczął mi uciekać, a akurat biegliśmy pod górę i pod wiatr i straciłam tarczę przeciwwiatrową :)

fot. Dorota Świderska

Na 8 km nagle odzyskałam siły i na 2 ostatnich kilometrach miałam siłę przyspieszyć :)
Trening tydzień temu w narastającym tempie (16 km, końcówka 3:40) zrobił swoje.

10 metrów do mety

Atmosfera jak zwykłe wyśmienita, dużo znajomych, organizacja jak dla mnie jedna z najlepszych :)

Komunikat na koniec: oby w następnym biegu aura była równie piękna - rozśmieszył wszystkich. Oczywiście nie chcemy takiego upału! :)

Czas 43:12.


ekipa Accelerate

niedziela, 3 czerwca 2012

VI Bieg Ursynowa - szybka piątka

W Biegu Ursynowa chciałam złamać 20 minut, co oznaczało życiówkę na 5 km. Okazało się to łatwiejsze niż sądziłam :) Z powodu kontuzji miałam tylko jeden trening w tygodniu przed biegiem w czwartek (zaledwie 5 x 400), ale dzięki temu odpoczęłam i noga prawie nie bolała.

Tydzień przed startem pobiegłam  5 km w sztafecie Accreo Ekiden na Kępie Potockiej, żeby nauczyć się trzymania równego tempa na "piątkę". (Od pół roku biegam bez specjalistycznego zegarka, jedynie ze stoperem i sprawdzam czas po każdym kilometrze). Na Kępie Potockiej zdecydowanie za szybko zaczęłam i pod koniec umierałam, zamiast finiszować. Wiedziałam, że na Ursynowie muszę pierwszy kilometr mocno przystopować, tak aby siły zachować na finisz.

Na szczęście w Biegu Ursynowa to było łatwe, w tłumie zawodników (ponad 1200), nie sposób było biec za szybko na pierwszym kilometrze. To było raczej mijanie wolniejszych biegaczy i ciągłe stopowanie tak, żeby na kogoś nie wpaść. Nawet gdybym chciała, nie mogłam wyrwać do przodu w tempie 3:30 (jak to było na Kępie).

Dodatkowo tłum pomagał, ponieważ wiał silny wiatr, więc lepiej było trzymać się kupy, niż wyrywać gdzieś samotnie do przodu. Ta taktyka okazała się skuteczna, zachowałam siły i zaczęłam finiszować na ostatnim kilometrze. Mając na zegarku na 4 km - 15:57, wbiegłam na metę z czasem 19:45 :) (czas brutto 19:59).



Na dekoracji można było obejrzeć naszych olimpijczyków jadących do Londynu - czołowych polskich maratończyków Karolinę Jarzyńską (była drugą kobietą z czasem 15:52) i Henryka Szosta, który dobiegł jako pierwszy z czasem 13:59. Brawo!

Wielkie gratulacje dla Marcina Matysiaka z mojego klubu, który uzyskał świetny czas 16:31 i otrzymał nagrodę za 19 miejsce - koszulkę na Euro 2012 i misia.

A skąd ta nagroda za 19 miejsce (oraz 16 od końca dla kobiety)? 1916 to rok założenia KP Legia Warszawa. Jak się okazuje, na zawodach lekkoatletycznych można dowiedzieć się czegoś nie tylko o bieganiu ;)