4. dzień: Hala Łabowska - Hala Przehyba
Budzi mnie świtanie punkt 5.30. Ogladam wschód słońca! :) ruszam dopiero po 8, bo czekam jeszcze na ciepła herbatę (kuchnia czynna od 8), ale dziś tylko 25 km, z plecakiem i Forestem więc będzie luz, dużo odpoczynków. Na trasie błoto, błoto i błoto. Do Rytra prawie nie da się biec w dół, żeby nie zaliczyć gleby, w górę też ciężko. W Rytrze na szczęście jeden czynny sklepik. Kupuję 2 kg bananów i 1 kg kaszanki, jakieś orzeszki, rodzynki, gorzka czekolada, litr soku, 1,5 litra wody i plecak znów nieznośnie ciężki. Odpoczynek nad Popradem na drugie śniadanie: ja wcinam 1 kg bananów, Forest 1 kg kaszanki i ruszamy na Przehybę. Poczatkowo szlak prowadzi asfaltem lekko pod górę, ale biegnie się ciężko z tymi kilogramami na plecach i w brzuchu. Potem zaczyna się już droga leśna, znowu błoto, strumyki i wspinaczka pod górę. Forest daje radę, ale i tak robię dla niego przerwy. Docieramy wreszcie umęczeni.
Na miejscu jest przepięknie, kupuję dla Foresta zasłużona kiełbaskę a dla siebie barszczyk z ziemniakami i chleb od kiełbaski :) Jutro z rana wycieczka w dół 11 km do Szczawnicy po zapas bananów i kaszanki dla Foresta ;)
Wschód słońca na Hali Łabowskiej
Odpoczynek na Pisanej Hali
Jestem w bajce :)
Zbieg strumieniem do Rytra
Wyżerka nad Popradem
Błota ciag dalszy...
Wspinaczka na Przehybę
Daleko jeszcze...?
Jeszcze 300 metrów :)
Meta
Widoki z Hali Przehyba i z okna :)
Hala Przehyba
schłodzenie :)
Buty po dzisiejszym dniu
Ten pies jest boski! Jak go jeszcze nauczysz fotki robić to będzie GIT!
OdpowiedzUsuńAle tak poważnie to niezła wyprawa, szacun wielki, ja bym się nie porwała chyba na taką samotnię:))
Wracaj cało i zapraszamy do wrocka!
Kasia, o tym samym myślałam! :) taka samotnia to nie jest, z Forestem nie można się nudzić i jest co robić :)
UsuńZaproszenie przyjęte! :)