wtorek, 22 kwietnia 2014

Hala Przehyba z widokiem na Tatry

5. dzień: Hala Przehyba

Rano za oknem miła niespodzianka :)


Wybieganie Foresta...


... i o 8 ruszam do Szczawnicy po zapasy. Bieganie bywa bardzo praktyczne :) W dół biegnie się super, bez ciężaru na plecach czuję się jak piórko i podziwiam piękne widoki. 



Trasa nie jest łatwa, choć celowo wybrałam szlak rowerowy, który jednak okazuje się bardzo stromy i trudny technicznie. W Szczawnicy dopadam pierwszy lepszy supermarket, na szczęście nie musiałam biec do centrum, tylko znalazł się sklep na ok 9 km, więc będzie mniej z ciężarem pod górę :) Najpierw łapię sucha karmę dla Foresta i sprawdzam czy mieści się do plecaka. 
Dla siebie biorę różne płatki, banany, soki i fasolkę, która z puszek przekładam do woreczków foliowych, żeby było lżej :)
Jak to wszystko pomieszczę?


Plecak waży ok 7 kg. Teraz trzeba to wtachać na górę!

Wracajac sprawdzam przewyższenie - na ostatnim odcinku 4,5 km jest 550 metrów i to głównie stromo po kamieniach - ładna mi trasa rowerowa!



Nogi zaczynają mnie już boleć, od piątku mam ok. 120 km, normalnie w tydzień tyle nie robię. Po południu chciałam zrobić roztruchtanie spokojnie, ale tu nie ma nic płaskiego, robię 11 km, trochę czerwonym szlakiem w stronę Krościenka, ale jest zawalony drzewami, więc wracam i niegnę zielonym szlakiem w dół w stronę Gołkowic, trasą narciarską. No i zamiast roztruchtania wyszło trochę podbiegów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz