W tym tygodniu 90 km, + 2500 m i ponad 10 godz, mimo, że opuściłam jeden dzień, czyli zgodnie z założeniem więcej niż w poprzednim tygodniu.
Udało się też zgodnie z planem zrobić 3 mocne akcenty, choć ból zatok mnie trochę męczył, ale przeszło po czterysetkach :)
środa: interwały tempowe 4 x 2 km
sobota: rytmy 12 x 400/400
niedziela: Czerwone Wierchy, 20 km i +1600 m
To się nazywa udany tydzień treningowy, a dzisiaj na górze było tak!
Ale motywujesz ludzi do biegania po górach ! :) Pomyśl o zakładce z wegańskimi przepisami !!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) mam taką nadzieję, że moje wypociny kogoś motywują i więcej biegaczy będzie się pojawiać w górach, na razie w Tatrach, zwłaszcza zimą, to jest się odludkiem ;)
UsuńNo pięknie, zazdroszczę, Anonimowy ma rację
OdpowiedzUsuńO jaaa, góry! Ale Ci dobrze.. moja kondycja nie pozwala mi jeszcze na tak ekstremalne biegi, ale moooże niedługo.. ;)
OdpowiedzUsuń